piątek, 2 sierpnia 2013

lekarze weterynarii z prawdziwego zdarzenia

Wczoraj zauważyłam, że z pazurkiem jednej łapki mojej świnki Cysi jest źle. Obdzwoniłam wszystkie okoliczne lecznice, ale okazało się że są już zamknięte. Znalazłam w internecie jakąś klinikę w pobliżu. Na stronie tej lecznicy napisane było: w nagłych wypadkach dzwonić ... i tu telefon komórkowy. Pomimo tego, że nasz przypadek nie był szczególnie nagły, postanowiłam zadzwonić i co usłyszałam? Pusty sygnał, a następnie poczta. Świetny kontakt w nagłych wypadkach....
Przypomniałam sobie w tym momencie nazwisko dobrego lekarza od gryzoni w Warszawie, którego kiedyś poleciła mi znajoma. Najszybciej jak mogłam skontaktowałam się z nią telefonicznie. Lekarz dyżurująca oczywiście opowiedziała abym do nich podjechała, co oczywiście nie było możliwe. Po usłyszeniu słów "nie mam niestety możliwości do państwa podjechać, mieszkam nie daleko Łodzi" Pani lekarz weterynarii nie odprawiła mnie z kwitkiem, jak większość lekarzy zapewne by to zrobiła. Zaproponowała abym zrobiła kilka zdjęć chorej łapki i wysłała do nich mailem, co niezwłocznie uczyniłam. Niestety na moje nieszczęście okazało się, że na stronie tej lecznicy wystąpił błąd i wiadomości e-mail nie dochodzą. Po pewnym czasie rozmyślania co jest nie tak i dalszego kontaktu telefonicznego, owa znajoma podała mi Facebook tej lecznicy. Wysłałam  tam wiadomość prywatną wraz z zdjęciami. Po krótkiej rozmowie z lekarzem i uprzedzeniu, że na stronie coś nie działa i że zdjęcia wysłałam na portal Facebook, lekarz nadal nie odprawiła mnie, wręcz przeciwnie - zaproponowała, że jak przeanalizuje zdjęcia  oddzwoni. Tak też się stało, za co bardzo dziękuję i jestem bardzo wdzięczna za pomoc. Pani doktor pomogła nam przetrwać noc, poradziła co powinnam zrobić i co ewentualnie grozi mojej Cysi. Kiedyś podobną sytuację przeżyłam, gdy mój pies miał uraz a ja nie miałam możliwości dojazdu do okolicznych lecznic. Większość weterynarzy, z którymi udało mi się skonktować i prosić ich o pomoc odpowiadała: "Nie mogę pomóc przez telefon ponieważ tego nie widzę","Ja pani nie pomogę bo nie ma pani tutaj, proszę przyjechać" lub nawet usłyszałam całkiem niedawno: "Nie ja od tego jestem aby pani przez telefon pomagać, niech pani tu przyjedzie, ja nigdzie nie jadę".
Bardzo się cieszę, że tym razem udało mi się porozmawiać z lekarzami z prawdziwego zdarzenia, z powołania, wykonującymi swój zawód dla zwierząt a nie dla pieniędzy. Jak widać w drobnych przypadkach da się pomóc telefonicznie i upsokoić spanikowanego właściciela. Spokojny sen i świadomość, że zwierzę nie będzie się bardzo męczyć do rana to też jest pomoc, za co jeszcze raz bardzo dziękuję.
Marzeniem moim jest spotykać więcej tak dobrych, pomocnych lekarzy weterynarii.

1 komentarz:

  1. Niestety mało kto wykonuje swój zawód z powołania, większość leci za kasą, stąd podejście większości ludzi. Brakuje życzliwości. Jednak światełkiem w tunelu są ludzie, którzy za wszelką cenę walczą o to by robić coś z zamiłowania. I to we wszystkich zawodach widać.

    Super, że udało się znaleźć tak miłą p. doktor.

    OdpowiedzUsuń