Nasza wspólna droga nie rozpoczyna się tak
wesoło i radośnie, jak większość właścicieli ma szczęście doświadczyć kupując
szczeniaka... Zawsze pragnęłam posiadać psa od szczenięcia i być w pełni
odpowiedzialną za jego kształtowanie. Niestety - nigdy nie było mi to dane, za
każdym razem miałam psa dorosłego, najczęściej po przejściach... Kilkanaście
lat marzyłam o szczeniaku, szczególnie rasy bokser. Bardzo pragnęłam mieć
sunię, z hodowli, jasnego umaszczenia (tak zwanego żółtego). Czytając dalej tę
historię dowiecie się czemu o tym wszystkim piszę. Jak się później okazało, los
podarował mi boksera, ale zupełnie "innego" :) Pewnego sobotniego
wieczoru, gdy w najlepsze bawiłam się w dyskotece, zadzwoniła do mnie znajoma z
roku. Dobrze wiedziała jak bardzo marzyłam o bokserku. Spytała czy nadal tak
bardzo chcę psa tej rasy, odpowiedziałam - JASNE !!! A czemu akurat teraz o to
pytasz? Opowiedziała mi wtedy, co się wydarzyło kilka godzin wcześniej... To
zdarzyło się w czerwcu 2006 roku w pewien bardzo ciepły wieczór. Podczas
sprzątania domu znajoma spoglądając przez okno była świadkiem niesamowitej
głupoty i nieodpowiedzialności człowieka ... Spostrzegła moment, w którym z
samochodu na biegu ktoś wypycha z bagażnika psa..... To był właśnie Spajk.
Mimo iż posiadała już dwa własne - duże i groźne psy, postanowiła z siostrą
złapać porzuconego boksera. Pies miał przy kolczatce kartkę z informacjami... Ponieważ bardzo chciały znaleźć mu dom zadzwoniły do mnie. Na początku
rozmowy nie byłam przekonana, ale zdecydowałam się pojechać, obejrzeć boksia i
znaleźć mu dobry dom (za pomocą forum poświęconego bokserom)
Zakochałam się w nim natychmiast, po kilku dniach zabrałam do domu nadal szukając dla Spajka super właściciela. Po tygodniu ogłosiłam wesołą wiadomość- zakończenie poszukiwań, ponieważ dom tymczasowy, jaki podarowałam Spajkowi stał się domem stałym ;) I tak mimo upływu lat i różnych przeżyć (niejednokrotnie niestety przykrych) trwamy razem do dziś ;) Spełniło się moje marzenie - mam psa, "rasy" bokser, a to że jest psem, a nie sunią, jest kundelkiem, a nie rasowcem i jest pręgowany a nie żółty nie ma dziś absolutnie żadnego znaczenia :) Strasznie mocno go
kocham, mimo lęków jakie w nim pozostały "dzięki"
ogromnej nieodpowiedzialności ludzi...
Historia bardzo smutna . I zgodzę się z tobą , że głupota ludzka nie zna granic -.-
OdpowiedzUsuńNa szczęście psiak trafił do mnie. Uratowałam go w sumie od schroniska....
OdpowiedzUsuń